wtorek, 11 października 2011

Kino francuskie part. 2

Jest coś takiego w filmach francuskich, że już samo zdanie „kino francuskie” sprawia, że mam ochotę przerwać to co akurat robię w danej chwili i po prostu wygodnie klapnąć sobie przed telewizorem lub na sali kinowej i gapić się w ekran.  Ale nie gapić się z zaciekawieniem i żądzą poznania dalszych losów głównych bohaterów, a raczej zanurzyć się w smakach, zapachach i kolorach Francji. Tutaj nie trzeba skupiać wszystkich zmysłów na tym, aby połapać się z skomplikowanej akcji, ale można spokojnie pozwolić oczom i uszom rozkoszować się przedstawianymi przez reżysera i scenarzystę pomysłami.

Filmy francuskie się ogląda. Tak, właśnie. Obserwujesz wyświetlające się obrazy i słuchasz dialogów wypowiadanych tak szybko i zadziwiająco naturalnie w tym skomplikowanym, ale jak pięknym języku. Tego rodzaju kino może towarzyszyć i umilać dzień jak pogawędka z dobrym znajomym. To filmy, do których chętnie się wraca, i mimo tego, że najprawdopodobniej puszczamy je już po raz setny, to zawsze w ten sam, ciepły sposób poprawiają nastrój i rozweselają. Przyglądamy się wnętrzom, postaciom, ubraniom, fryzurom, meblom, pejzażom lub budynkom czy miejskim uliczkom. To rodzaj kina, które smakuje się jak książkę duchem, a nie oczami. Kosztuje się zmysłami migające sceny, a nie pochłania jak burgera pełnego smaku akcji.  Przepadam za pop kulturą, jestem jej ofiarą i ulegam prostym rozrywkom takim jak seksowni mężczyźni i szybkie samochody, ale czasami romantyzm, a może fakt, że mam słabość do wszystkiego co francuskie, bierze górę, a wtedy sięgam po jeden z tego rodzaju filmów.


8 femmes. Musical i piękna teatralna aranżacja w jednym. Genialne!


Basen. Parę dość ekscentrycznych scen. Intrygujaca tajemnica i niedokońca klarowne zakończenie.

 
Heartbreaker. Licencja na uwodzenie. Vanessa Paradis odtwarza Dirty Dancing. Malownicza i romantyczna historia miłosna oczywiście.
  
 
Hors de prix. Polski tytuł został fatalnie przetłumaczony, ale jest to zabawna historyjka kobiety i mężczyzny do towarzystwa.


Dziewczyna z Monako. Blondyneczka w spódnicy tak krótkiej, że ledwo zasłania jej pośladki pomyka po mieście na skuterze i podrywa starszego sędziego, który nie potrafi się jej oprzeć.

 
Potiche. Wszyscy myślą, że Catherine Deneuve jest tylko córką bogatego ojca, ale "kura domowa" potrafi zaskoczyć całą rodzinę! 


Z miłości do gwiazd. Ciężko nie skupiać całej uwagi na pięknej Emmanuelle Beart. Ale kot z depresją JR jest prawie równie uroczy.

4 komentarze:

  1. Ten ostatni to nie zaden heartbreaker tylko L'Arnacoeur ^^. Fajen filmiki. Good choices ;)


    ~ziomek, 2011-07-03 21:56

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieprawda, bo właśnie Heartbreaker. Taki tytuł widniał u nas w kinach. Jak widać nie zawsze wybierałam oryginalne tytuły filmów, ale te które po prostu bardziej mi się podobają;) Pozdro;)


    k. m., 2011-07-04 10:06

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Piszesz tak- tak, że nie sposób się oprzeć, by nie pójść twoim śladem:) podoba mi się bardzo


    ~ewk, 2011-07-14 08:59

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszy mnie to!:)


    k. m., 2011-07-17 23:01

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny! Jeżeli podoba Ci się to co robimy, poleć nas znajomym!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...