wtorek, 25 października 2011

Kiss me, honey, honey, kiss me

Przebywanie poza domem, gdzieś w odległym kraju zazwyczaj przemienia nawet największych twardzieli. Wreszcie masz okazję stanąć do walki Ty i tylko Ty versus Reszta Świata. Walka ta niekoniecznie musi być nieprzyjemnym doświadczeniem. Przeciwnie, najprawdopodobniej okaże się niezapomnianą przygodą. Choć wiele zależy od tego jaką strategię przyjmiesz. 
Jako studenta psychologii o przemianach jakie zachodzą w człowieku w takich okolicznościach mogłabym pisać i mówić godzinami ale jako, że w wakacje nie przystoi rozmawiać na żadne ciężkostrawne tematy napiszę trochę o bułgarskich, miejmy nadzieję lekkostrawnych łakociach. 
Słowem wstępu, zanim przejdę do zachwalania tutejszych słodyczy raz jeszcze nawiążę do przemian. Kiedy pozostajesz gdzieś dłużej sam, bez bliskich Ci osób, pierwsza tęsknota mija, a to co pierwotnie było czymś nowym staje się już rutyną, zaczynasz poznawać samego siebie. 
I bam! Odkrywasz, że może nie do końca jesteś taki za jakiego się zawsze uważałeś?! Oczywiście takie myśli nie przyjdą od razu w 2 czy którymś tam tygodniu pobytu ale w stosownym dla każdego czasie. Takie moje lekko psychologiczne wywody nie są wcale bezpodstawne! Dostrzegłam już w sobie kilka cech, o które sama siebie nie podejrzewałam. Sądziłam, że nie jestem w stanie wygłupiać się przy obcych ludziach i że jakakolwiek publiczność mnie stresuje. A jednak, wieczorami tańcuję z dzieciakami w stroju klauna i naprawdę dobrze się przy tym bawię. Co więcej, kiedy dostanę już mikrofon do ręki, bez najmniejszej tremy ogłaszam to i owo w różnych językach i nie śpieszy mi się, żeby mikrofon oddać. Sądziłam, że nie umiem podrywać. A jednak, całkiem niezła ze mnie flirciara. Sądziłam, że jeśli przyszłoby mi z kimś zamieszkać moja irytacja obcą osobą pod moim dachem spowodowałaby, że zamordowałabym współlokatora albo popełniłabym samobójstwo albo i jedno i drugie. A jednak, współlokatorka wciąż żyje, ma się dobrze, a ja już prawie się z nią zaprzyjaźniłam. I największe odkrycie: chyba tak naprawdę nie uwielbiam czekolady o każdej porze dnia i nocy, a jedynie wieczorami!!!! 

A skoro już o czekoladzie mowa, to oto prezentuję kilka smakołyków, jakie można znaleźć w Bułgarii.


 Tradycyjne bułgarskie śniadanie: Banica- wielkie ciacho z ciasta francuskiego. Podawana na słono, czasem z zapiekanym słonym białym serem. A do picia Boza- dziwny, bezsmakowy napój. Bezsmakowy ale jednak nie można powiedzieć, że niesmaczny. Przyrządzony z wody i mąki, zakwasu na bazie starej Bozy i tajemniczej mieszanki przypraw.


Niezbyt dojrzały melon. Niby nic egzotycznego ani niespotykanego ale warto opowiedzieć o niezwykle miłym sprzedawcy, u którego go kupiłam. Na niewielkim straganie pewna młoda para sprzedawała owoce na wagę, w całości. Poprosiłam ich, czy mogliby jakoś mi tego melona przekroić, żeby dało się go zjeść po drodze. (Te moje zachcianki!) A przemiły pan pokroił całego melona, wydrążył, pokroił na małe kawałeczki i zapakował do plastikowego pojemnika. Ta opowiastka może być bardzo pomocna w zwalczaniu negatywnych stereotypów o Bułgarach.


 Ciasteczka z mąki pszennej nadziewane orzechami i najprawdopodobniej jakąś dżemowo- galaretową substancją. Otoczone grubaśną warstwą cukru pudru. Te na zdjęciu są kupne ale jak mi wiadomo z czysto bułgarskiego źródła są to popularne ciasteczka, które często w swoich domach pieką starsze Bułgarki.



Nuga i Karmel. Można kupić w formie batoników, za śmieszną cenę- około 1zł i zajadać się do woli. Karmel, jak sama nazwa wskazuje jest batonikiem z twardej masy karmelowej wypełnionej zmielonymi bakaliami. Biała Nuga, natomiast jest czymś pomięszy pianką marshmellow, a chałwą.


Caca, czyli przekąska, której bałam się spróbować, jako że nie przepadam za konsumowaniem małych rybek w całości. Jednak bez odwagi nie ma zabawy! I naprawdę warto było się przekonać bo Caca, jest wyśmienita, szczególnie w połączeniu z lekkim, lokalnym piwem.


Podobnie jak Polacy uwielbiają Słowacką czekoladę Studencką, czy banany w czekoladzie. Tu w Bułgarii można spotkać pewne Tureckie kulinarne naleciałości, jak ta kolorowa galaretka sprzedawana w sporych paczkach, w różnych smakach, których jednak nie da się rozpoznać, otoczona czy to kokosem, czy sezamem.

Może i jestem odważniejsza niż myślałam, a na estradzie czuję się prawie jak ryba w wodzie. Może i odkrywam w sobie jakieś nierozpoznane do tej pory cechy. Jest jednak coś, co nigdy się nie zmieni: moje zamiłowanie do jedzenia!!!!!!!!!!!!!

Dubor Apetit

7 komentarzy:

  1. ahhh zazdroszczę tych smakołyków;) mhhm wygląda pycha;) 3maj się ciepło i nie poderwij całej Bułgarii bo jeszcze tam zostaniesz i co my tu bez Ciebie poczniemy:P całus z gratisem ospowym;)

    ~jagula, 2011-07-06 14:36

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaaasiuulaaaa!;))):*

    ~Martynka, 2011-07-06 20:17

    OdpowiedzUsuń
  3. bbaaaardzi podoba mi się ten tekst!!:**

    ~Martynka znowu:P, 2011-07-06 21:45

    OdpowiedzUsuń
  4. Super tekst! A ja mam ochote znalezc sie w Bulgarii i wszystkiego sprobowac hehe ^^! A twoje wewnetrzne zmiany strasznie intryguja... nie moge sie doczekac az po powrocie opowiesz o wszelkich przezyciach no i... tych flirtach!!! xD. Gorace buziaki :*

    ~Adam, 2011-07-07 00:50

    OdpowiedzUsuń
  5. nooo!:) faktycznie niezmiernie intrygują zmiany, nie mogę się doczekać czy o nich opowiesz? odkrywanie siebie........ gratulacje, ale steruj tym Kasiu poprzez wartości. Te twoje - najważniejsze. One niechaj się nie zmieniają.
    Artykuł wg mnie zachwycający pod wieloma względami. Szanowna Pani byłaby chyba świetnym pisarzem podróżniczym...a może? a może jednak kiedyś - taka nowa pasja? :) całuski

    ~ewk, 2011-07-14 08:52

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamusia ;)):*

    k. m., 2011-07-17 23:01

    OdpowiedzUsuń
  7. racja, wyjazdy sprzyjają przemianom. Sama-jak wiesz, byłam w Bułgarii tego lata, więc wiem, o czym mówisz:) Byle teraz, w natłoku "zwykłego życia" tego nie zatracić;p
    pzdr z Krakowa-Paulina;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny! Jeżeli podoba Ci się to co robimy, poleć nas znajomym!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...