czwartek, 6 października 2011

Jeeeść

Mój ulubiony obrazek w czasie pracy :


Wszyscy znajomi już wiedzą, a nieznajomi właśnie się dowiedzą, że zaraz po zakończeniu semestru letniego trafiła mi się genialna fucha i to w moim zawodzie. Wszystkie kujony, które znają dokładnie całego Bescherella na pamięć mogą mnie pocałować, bo to właśnie moje nazwisko jako tłumacza znajdzie się na nowych książeczkach z przepisami Pascala Brodnickiego. Nie wiem dokładnie kiedy się ukażą, ale może to trochę potrwać i w zasadzie mam nadzieję, że moje nazwisko faktycznie będzie wypisane gdzieś na okładce, choćby małymi literkami, bo nie podpisałam na to na razie żadnego papierka. Pozostaje mi zatem zaufać mojemu pracodawcy.






Kiedyś myślałam, że w życiu nie podołam jako tłumacz, bo jak nie ekonomia, to bankowość albo prawo czy medycyna. Jednym słowem każdy kolejny tekst do tłumaczenia gorszy, nudniejszy i trudniejszy od poprzedniego. Tak przynajmniej wyglądało to u nas na wydziale. A tu nagle okazuje się, że Bóg cały czas nade mną czuwa i jak tylko wydostałam się ze szkolnych murów posypały się jedna za drugą coraz to ciekawsze "tłumaczeniowe" propozycje. Żadna nie dotyczy wypisanych wcześniej dziedzin, wręcz przeciwnie pracuję nad modą, kulinariami i filmem.

Czy jako tłumacz można przytyć? Ktoś kiedyś powinien zbadać tę zależność, bo śmiem twierdzić, że jak najbardziej! Jak tylko zabrałam się za kolejną książeczkę okazało się, że co jakiś czas trzeba sprawdzać w googlach o co tak na prawdę chodzi w danym przepisie i tak się zaczęło. Od 10.00 do 16.00 moje smaki zmieniały się jak w kalejdoskopie i średnio co pół godziny miałam ochotę lecieć po coś innego do sklepu. Ale plus jest również taki, że znalazłam przy okazji kilka ciekawych blogów kulinarnych z pysznymi zdjęciami i jeszcze smaczniejszymi przepisami. Mam nadzieję kiedyś wypróbować choć kilka z nich!

Polecam:


Na dodatek wczoraj w Empiku natknęłam się na kilkach ciekawych książek kucharskich. Mam nadzieję je kupić albo chociaż pożyczyć. Jeśli ktoś coś z tego ma to dajcie znać!

Książka kucharska włoskiej mamy.


Smaki północnej Italii. Smaki południowej Italii. Marlena de Blasi.




Sekrety włoskiej kuchni. Elena Kostioukovitch.



A table! Rousseau-Grieshander Murielle.


 La nonna la cucina la vita. Larissa Bertonasco.


Na tą chyba mam największą ochotę. Nie ma to jak zrobić makaron a la mamma italiana. Najlepiej tego dnia zaprosić do kuchni jeszcze mamę, babcię, siostry, kuzynki i koleżanki, wygonić facetów z domu, nalać sobie po wielkim kieliszku czerwonego wina i zabrać się do roboty!

Większość to ksiązki włoskie jak widać. Moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że kuchnia włoska jest jedną z najwspanialszych na świecie! Kasia twierdzi, że bułgarska również ma się czym pochwalić. Przekonamy się już wkrótce na kolejnym Wielkim Żarciu.

3 komentarze:

  1. No i brawo Martyna, a oni niech dalej uczą się Bescherella i Miczki!
    Monika B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Martyna, tak dalej!
    A inni niech dalej uczą się Bescherella i Miczki!
    Monika B.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny! Jeżeli podoba Ci się to co robimy, poleć nas znajomym!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...