niedziela, 30 października 2011

S.O.S. dla świata

Kampania "SOS dla świata"


Oficjalna strona kampanii: sos.wwf.pl

„SOS dla świata" to kampania promująca proekologiczne zachowania wśród Polaków, mająca na celu popularyzację przyjaznego środowisku stylu życia, a w szczególności zachowań przeciwdziałających globalnym problemom ekologicznym.

W ramach kampanii powstanie wortal ekologiczny dla internautów sos.wwf.pl, który wystartuje 13 września 2011r. oraz program telewizyjny "SOS dla świata", którego producentem jest WWF Polska. Pierwszy odcinek naszego programu telewizyjnego zostanie wyemitowany przez stację TVN 30 października br.

W programie bierze udział 12 gwiazd - ambasadorów kampanii, które wraz z WWF Polska odwiedziły 6 miejsc na świecie, by na własne oczy zobaczyć największe problemy ekologiczne Ziemi.

Więcej o kampanii dowiecie się z wortalu internetowego sos.wwf.pl, który zostanie udostępniony 13 września.

Kampania "SOS dla świata" jest współfinansowana przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Infrastruktura i Środowisko.

Dofinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.





Aby zobaczyć zwiastun programu wejdź tutaj lub tu.

WWF przypomina, że każdy z nas ma wpływ na stan środowiska naturalnego. Co ma wspólnego torebka foliowa ze śmiercią żółwi morskich? Twój zepsuty telewizor z chorującymi w Indiach dziećmi? Egzotyczny parkiet z wycinką lasów na Borneo? Kinga Burzyńska spotkała się z ambasadorami akcji WWF: Michałem Pirógiem i Patricią Kazadi. Więcej kliknij tutaj.




Sześć par gwiazd z pierwszych stron gazet i sześć problemów ekologicznych, z którymi postanowiły się zmierzyć. Indie, Borneo, czy Ghana to miejsca, gdzie nie tylko dobrze poznają skutki ludzkich grzechów popełnianych wobec natury, ale przede wszystkim zawiną rękawy i wezmą się do ciężkiej pracy charytatywnej!

Trudne warunki klimatyczne, brak wody i zagrożenia jakie niesie dżungla nieraz zmuszą ich do pokonania swoich lęków i uprzedzeń. Ciężka fizyczna praca, niejednokrotnie bezsilność i złość, ale i łzy wzruszenia oraz ogromna radość z wykonanych zadań będą im towarzyszyć podczas tych niezwykłych podróży. Na własnej skórze przekonają się, z jakimi problemami borykają się nie tylko ekolodzy, ale i zwykli ludzie w różnych zakątkach naszego globu. Udowodnią też, jak niewiele potrzeba, aby każdy z nas pomógł zapobiec dewastacji środowiska wprowadzając drobne zmiany w codziennym życiu.

Jedną z par, która odważyła się na udział w projekcie jest Patricia Kazadi i Michał Piróg. Jak poradzą sobie nasi celebryci zobaczymy już 30 października na antenie TVN. Widzowie będą mieli okazję oglądać swoje ulubione gwiazdy w zupełnie nowej roli – bez makijażu, bez scenariusza, słowem: naprawdę na żywo!

"S.O.S dla świata" to pierwszy w telewizji TVN program w całości poświęcony problemom ekologii. Projekt powstał przy współpracy i na zlecenie WWF Polska, jednej z największych na świecie organizacji działających na rzecz ochrony środowiska naturalnego. Udział gwiazd w programie jest charytatywny. Więcej tutaj.

Jeżeli chcesz śledzić losy kampanii na facebooku wejdź tutaj.


wtorek, 25 października 2011

Kiss me, honey, honey, kiss me

Przebywanie poza domem, gdzieś w odległym kraju zazwyczaj przemienia nawet największych twardzieli. Wreszcie masz okazję stanąć do walki Ty i tylko Ty versus Reszta Świata. Walka ta niekoniecznie musi być nieprzyjemnym doświadczeniem. Przeciwnie, najprawdopodobniej okaże się niezapomnianą przygodą. Choć wiele zależy od tego jaką strategię przyjmiesz. 
Jako studenta psychologii o przemianach jakie zachodzą w człowieku w takich okolicznościach mogłabym pisać i mówić godzinami ale jako, że w wakacje nie przystoi rozmawiać na żadne ciężkostrawne tematy napiszę trochę o bułgarskich, miejmy nadzieję lekkostrawnych łakociach. 
Słowem wstępu, zanim przejdę do zachwalania tutejszych słodyczy raz jeszcze nawiążę do przemian. Kiedy pozostajesz gdzieś dłużej sam, bez bliskich Ci osób, pierwsza tęsknota mija, a to co pierwotnie było czymś nowym staje się już rutyną, zaczynasz poznawać samego siebie. 
I bam! Odkrywasz, że może nie do końca jesteś taki za jakiego się zawsze uważałeś?! Oczywiście takie myśli nie przyjdą od razu w 2 czy którymś tam tygodniu pobytu ale w stosownym dla każdego czasie. Takie moje lekko psychologiczne wywody nie są wcale bezpodstawne! Dostrzegłam już w sobie kilka cech, o które sama siebie nie podejrzewałam. Sądziłam, że nie jestem w stanie wygłupiać się przy obcych ludziach i że jakakolwiek publiczność mnie stresuje. A jednak, wieczorami tańcuję z dzieciakami w stroju klauna i naprawdę dobrze się przy tym bawię. Co więcej, kiedy dostanę już mikrofon do ręki, bez najmniejszej tremy ogłaszam to i owo w różnych językach i nie śpieszy mi się, żeby mikrofon oddać. Sądziłam, że nie umiem podrywać. A jednak, całkiem niezła ze mnie flirciara. Sądziłam, że jeśli przyszłoby mi z kimś zamieszkać moja irytacja obcą osobą pod moim dachem spowodowałaby, że zamordowałabym współlokatora albo popełniłabym samobójstwo albo i jedno i drugie. A jednak, współlokatorka wciąż żyje, ma się dobrze, a ja już prawie się z nią zaprzyjaźniłam. I największe odkrycie: chyba tak naprawdę nie uwielbiam czekolady o każdej porze dnia i nocy, a jedynie wieczorami!!!! 

A skoro już o czekoladzie mowa, to oto prezentuję kilka smakołyków, jakie można znaleźć w Bułgarii.


 Tradycyjne bułgarskie śniadanie: Banica- wielkie ciacho z ciasta francuskiego. Podawana na słono, czasem z zapiekanym słonym białym serem. A do picia Boza- dziwny, bezsmakowy napój. Bezsmakowy ale jednak nie można powiedzieć, że niesmaczny. Przyrządzony z wody i mąki, zakwasu na bazie starej Bozy i tajemniczej mieszanki przypraw.


Niezbyt dojrzały melon. Niby nic egzotycznego ani niespotykanego ale warto opowiedzieć o niezwykle miłym sprzedawcy, u którego go kupiłam. Na niewielkim straganie pewna młoda para sprzedawała owoce na wagę, w całości. Poprosiłam ich, czy mogliby jakoś mi tego melona przekroić, żeby dało się go zjeść po drodze. (Te moje zachcianki!) A przemiły pan pokroił całego melona, wydrążył, pokroił na małe kawałeczki i zapakował do plastikowego pojemnika. Ta opowiastka może być bardzo pomocna w zwalczaniu negatywnych stereotypów o Bułgarach.


 Ciasteczka z mąki pszennej nadziewane orzechami i najprawdopodobniej jakąś dżemowo- galaretową substancją. Otoczone grubaśną warstwą cukru pudru. Te na zdjęciu są kupne ale jak mi wiadomo z czysto bułgarskiego źródła są to popularne ciasteczka, które często w swoich domach pieką starsze Bułgarki.



Nuga i Karmel. Można kupić w formie batoników, za śmieszną cenę- około 1zł i zajadać się do woli. Karmel, jak sama nazwa wskazuje jest batonikiem z twardej masy karmelowej wypełnionej zmielonymi bakaliami. Biała Nuga, natomiast jest czymś pomięszy pianką marshmellow, a chałwą.


Caca, czyli przekąska, której bałam się spróbować, jako że nie przepadam za konsumowaniem małych rybek w całości. Jednak bez odwagi nie ma zabawy! I naprawdę warto było się przekonać bo Caca, jest wyśmienita, szczególnie w połączeniu z lekkim, lokalnym piwem.


Podobnie jak Polacy uwielbiają Słowacką czekoladę Studencką, czy banany w czekoladzie. Tu w Bułgarii można spotkać pewne Tureckie kulinarne naleciałości, jak ta kolorowa galaretka sprzedawana w sporych paczkach, w różnych smakach, których jednak nie da się rozpoznać, otoczona czy to kokosem, czy sezamem.

Może i jestem odważniejsza niż myślałam, a na estradzie czuję się prawie jak ryba w wodzie. Może i odkrywam w sobie jakieś nierozpoznane do tej pory cechy. Jest jednak coś, co nigdy się nie zmieni: moje zamiłowanie do jedzenia!!!!!!!!!!!!!

Dubor Apetit

Dyniowy zawrót głowy 2.

Druga potrawa, którą właśnie gotuję to zupa dyniowa. Długo szukałam przepisu, który będzie zdrowy i łatwy, a przy tym nie będę musiała wcześniej spędzić pół dnia w sklepie szukając na niego składników. I tak połączyłam klika przepisów i stworzyłam swoją własną mieszankę na bazie kilku innych. 



Składniki:

1 kg dyni

5 dużych marchwi

4 duże ziemniaki

2 cebule lub biała część pora

1 czerwona i 1 zielona papryka (nie musi być cała, może być połowa)

1,5 l wody

2 kostki rosół warzywny (jeśli ktoś się upiera przy trudniejszej, ale zdrowszej wersji, to może ugotować na mięsie, ale należy pamiętać, żeby gotować samo mięso bez kości, bo podobno z kości wydzielają się w trakcie gotowania jakieś szkodliwe substancje)

3 łyżeczki soli

Pieprz cayenne, imbir suszony, pieprz czarny, curry (wszystko do smaku, na własne oko, przy czym trzeba zwrócić uwagę, że 1,5 l wody, to dość duża ilość)

Generalnie wszystko wrzucamy do dużego garnka i gotujemy, aż będzie miękkie.  

Jeśli chodzi o dynię, to kiedy pierwszy raz robiłam tą zupę, parę dni temu, to nie wpadłam na to, żeby dynię najpierw ugotować i strugałam ją jak głupek ze skóry na surowo! Nie polecam tej metody! Najlepiej wcześniej ugotować dynię, ja gotuję ją na parze, bo tak jest najzdrowiej, a po za tym nie mam mikrofalówki, w mikrofali podobno jest najszybciej. Należy gotować ją tak długo, aż będzie na tyle miękka, żeby bez problemu móc ją obrać. 
Na pewno potrzebny jest duży garnek. Warzyw jest dość dużo, ale właśnie o to chodzi, bo w efekcie to ma być krem. Czyli kiedy już warzywa będą ugotowane trzeba chwilę poczekać, aż zupa ostygnie i wszystko razem dokładnie zmiksować. Nalać zupę na talerz i ozdobić ja śmietaną. Najlepiej 12% bo po co się tuczyć, można też jogurtem oczywiście.
Smak ma być słodko ostry. Dynia i marchew dadzą słodycz, a pieprze ostrość. Więcej uwag nie mam.

Smacznego!



Dyniowy zawrót głowy 1.

Jako, że niewątpliwie jest teraz sezon na jabłka i dynie (między innymi) wzięłam przykład z przyszłego teścia, który przysłał nam wczoraj kolejną porcję szarlotki lub z Mireille Guiliano, która napisałam książkę Francuzki nie tyją i postanowiłam wypróbować dyniowe przepisy. Jak wiadomo warzywa i owoce sezonowe są najzdrowsze,  najładniejsze i najtańsze właśnie w sezonie. Więcej informacji na ten temat można znaleźć właśnie w tej książce, którą podałam linijkę wyżej.



Ciasto dyniowe, a raczej pumpkin pie. Na ciasto dyniowe znalazłam kilka ciekawych i obiecujących przepisów, ale postanowiłam zatrzymać się właśnie przy placku dyniowym. Zawsze miałam na niego ochotę. Okazało się, że mam dużo za dużo dyni dlatego też przygotowałam dwie porcje. Okazało się również, że nie mam wystarczającej ilości składników i musiałam kombinować jak koń pod górę żeby coś z tego wyszło, ale wszystko się udało, a na dodatek wyszło ciasto dietetyczne i zrobiłam je znacznie szybciej niż w oryginalnym przepisie, więc jak najbardziej polecam. Już piszę o co chodzi. 

Najpierw trzeba przygotować ciasto kruche.

250 g mąki tortowej (może być w połowie mąka orkiszowa, jako, że ja zawsze jak się biorę za pieczenie, to okazuje się, że w domu nie ma mąki, muszę ratować się takimi sposobami)

100 g miękkiego masła pokrojonego w kostkę

100 g cukru pudru przesianego przez sitko (ja miałam połowę porcji i szczerze mówię ciasto nie było mało słodkie! To właśnie przejaw tego, że moje było dietetyczne)

szczypta soli

2 jajka w temperaturze pokojowej

Całość dokładnie mieszamy, aż masa będzie jednolita, bez grudek i nie będzie się kleiła do rąk. Jeśli ciasto jest zbyt lepkie można po prostu dodać jeszcze trochę mąki. Na blog autorka przepisu pisze, że następnie należy włożyć ciasto na 1-2 godziny do lodówki (zawinięte w folię spożywczą), ale ja tego nie doczytała i nie włożyłam i kompletnie nic się nie stało. Tak więc moja opcja jest dla tych, którzy chcą ciasto zjeść, a nie wiecznie na nie czekać.
Potem trzeba rozwałkować ciasto, w zależności od kształtu formy. Po nakłuwać ciasto widelcem na blasze (blachę posmarować masłem i posypać bułką tartą!) i piec w 180 stopniach przez 25-30 minut.

Teraz nadszedł czas na przygotowanie nadzienia dyniowego:

550 g dyni (dynię trzeba rozgotować, najlepiej na parze, a następnie obrać i wymieszać na papkę)

175 g cukru (ja dałam o połowę mnie! Bo więcej już w domu nie miałam, nie używam cukru, więc nie mam zapasów. Masa i tak była bardzo słodka!)

2 jajka

150 ml śmietanki 30-36% (spokojnie można użyć śmietany 18%, to nie zmieni smaku, ciasto i tak jest pyszne, ja tak zrobiłam, śmietana 30% to dietetyczne samobójstwo)

1 łyżeczka cynamonu

1 łyżeczka imbiru

szczypta gałki muszkatołowej (nie miałam, nie dodałam, czyli można olać)

1 łyżeczka mieszanych przypraw korzennych lub przyprawy do piernika
(ja dodałam jeszcze goździki, pięknie pachniały!)

Główne składniki to te podane przez dziewczynę piszącą kulinarnego blog, moje to te w nawiasie.
Teraz trzeba zmniejszyć temperaturę piekarnika do 160 stopni. Wszystkie wyżej wypisane składniki dokładnie wymieszać lub po prostu zmiksować. Następnie wlać całą masę na upieczone ciasto, rozsmarować równomiernie łyżką i włożyć z powrotem do piekarnika na ok. 1 godzinę. 

I jeść!




PS 

Dynię można upiec:
na parze- 40 minut
w mikrofali- 15 minut
w piekarniku, w 180 stopni- 50-60 minut

Pop co?

W zeszłym semestrze miałam przygotować prezentację o popkulturze na tłumaczenie ustne, tak spodobało mi się pisanie na ten temat, że postanowiłam zamieścić tutaj mój artykuł. 
Przyznaję się bez bicia, że posiłkowałam się wikipedią i jakimś sciąga.pl czy coś takiego.
Popkultura



Czytałeś Harrego Pottera, a po nocach śnią Ci się wampiry? Zachwycałeś się skomplikowanymi graffiti namalowanymi na ścianach kamienic przez młodych ludzi? Wiesz o czym pisze się na Pudelku? Kiedy mówisz, że interesujesz się modą dodajesz, że Twoją ulubioną projektantką jest Coco Channel, bo tak naprawdę innej nie znasz? Kupujesz ubrania w H&M i niechętnie przyznajesz przed znajomymi, że zdarzało Ci się nie raz wymiatać na plastikowej gitarze udając Jacka Whita? I chociaż szczerze nie znosisz mocno przesadzonych teledysków Lady Gagi, to musisz otwarcie powiedzieć, że zdarzyło Ci się nucić pod nosem jeden z jej hitów? To niezawodny znak, że jesteś … ? Nie, nie mugolem. To znak, że padłeś ofiarą popkultury.
Co to w ogóle jest?
Inaczej kultura masowa lub popularna to termin z zakresu socjologii i antropologii kulturowej oznaczający charakterystyczny dla społeczeństw nowoczesnych typ kultury, której treści adresowane są do masowego odbiorcy i cechują się wysokim stopniem standaryzacji.
Wydaje nam się, że wiemy co to jest popkultura, ale czy potrafimy zdefiniować to zjawisko? Spójrzmy jak określają je fachowcy:
Według definicji G. Friedmanna: to "ogół kulturalnych dóbr konsumpcyjnych oddanych do dyspozycji publiczności w najszerszym rozumieniu tego słowa (...) za pomocą masowego komunikowania w ramach cywilizacji technicznej".
Z kolei Antonina Kłosowka kulturę masową definiowała jako: zbiór norm i wzorów zachowania o bardzo rozległym zakresie zastosowania. Odnosi się do zjawiska przekazywania wielkim masom odbiorców identycznych lub analogicznych treści płynących z nielicznych źródeł oraz do jednolitych form rozrywkowej działalności wielkich mas.
Mówi się, że produkty popkultury są odłamkami prawdziwej kultury, są mixem piękna i tandety, elegancji i kiczu, smaku i posmaku. Kultura masowa jest sprytna, atakuje nasze zmysły na wiele różnych sposobów i pojawia się pod wieloma postaciami jako remake znanego filmu akcji,  zwykła puszka zupy pomidorowej, niedzielny show x factor, ukochany facebook, reklama z Antonio Banderasem, kolorowe ray bany lub książka o tym, że rzekomo sam diabeł ubiera się u Prady.
Rozwój
Początki kultury masowej wiążą się z rewolucją przemysłową, oraz towarzyszącymi jej zjawiskami urbanizacji, unifikacji i umasowienia społeczeństw. Istotnym warunkiem powstania kultury masowej był też rozwój środków masowego przekazu, umożliwiających szybką dyfuzję wzorów i treści kulturowych.
Po pierwsze powstanie prasy drukarskiej umożliwiającej masowy druk gazet, po drugie pojawienie się radia i telewizji, a w końcu pojawienie się osobistych komputerów i Internetu oraz telefonii komórkowej.
Antonina Kłosowska wyróżniła dwa etapy rozwoju kultury masowej:
- pierwszy próg umasowienia to zwycięstwo filmu jako sztuki i  środka masowego oddziaływania, to również szczytowy punkt rozwoju prasy oraz początki światowej radiofonii (okres po I wojnie światowej)
- drugi próg umasowienia, to upowszechnienie się telewizji (od 2 połowy XX wieku), która stała się katalizatorem unifikacji aparatu masowego komunikowania.
Jednak droga do masowości zaczęła się dużo wcześniej. Niektórzy teoretycy kultury i estetycy, dopatrują się jej już w antycznych igrzyskach olimpijskich, gdzie poprzez widowisko sportowe władcy zaspokajali prymitywne potrzeby rozrywkowe mas.
Ponadto do jej rozwoju przyczyniły się w pewien sposób ustroje totalitarne, w których wszystkim ludziom został narzucany jednakowy sposób myślenia i jednakowe gusta.
W końcu rozszerzenie oddziaływania kultury masowej zaczęło postępować w ślad za rozwojem jednolitej, elementarnej oświaty, a więc ujednoliceniem stopnia intelektualnego odbiorców.
Czym charakteryzuje się popkultura?
Za podstawowe kryteria wyróżniające kulturę masową uznaje się kryterium ilości i kryterium standaryzacji.
Kryterium ilości oznacza, że produkty kulturowe emitowane są z nielicznych źródeł, adresowane są natomiast do masowego odbiorcy. Odbiorcy kultury masowej tworzą publiczność, czyli rozproszoną przestrzennie zbiorowość skoncentrowaną na konkretnym przekazie kulturowym.
Natomiast kryterium standaryzacji oznacza, że produkty kultury masowej są zestandaryzowane zarówno co do formy jak i do treści.
Cechą charakterystyczną kultury masowej jest standaryzacja treści przekazywanych przez mass media, których zrozumienie na ogół nie wymaga zbytniego wysiłku intelektualnego. Pojęcie to odbierane zazwyczaj negatywnie z czasem zostało zastąpione pojęciem kultury popularnej.
Inne cechy kultury masowej to:
- niski poziom przekazywanych treści
- wielokulturowość
- międzypokoleniowość
- oraz fakt, iż dotyczy ona wielu warstw społecznych
Niski poziom treści kultury masowej wyjaśnia koncepcja wspólnego mianownika - aby treści kulturowe mogły być zrozumiałe dla wszystkich, muszą być one przedstawione w najprostszej formie, nie wyrafinowanej, przez co są tak dobierane, aby mogły dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Jeżeli różnice kulturowe między nimi są zbyt duże, koncepcja wspólnego mianownika zakłada, że będą jeszcze bardziej upraszczane. Przykładem mogą być np. treści filmów produkowanych w Hollywood, które przygotowywane są przecież z myślą nie tylko o widzach amerykańskich, ale także o widzach w krajach Trzeciego Świata.
Kultura masowa powstała i jest formą dominującą w krajach zurbanizowanych i wysoko uprzemysłowionych, ale występuje również w społeczeństwach państw słabo rozwiniętych ekonomicznie. Uprzemysłowienie i zurbanizowanie społeczeństwa jest warunkiem ilościowego wzrostu społeczeństwa, a więc jest podstawą kultury masowej.
Czynnikami sprzyjającymi recepcji kultury masowej są:
- bierne poddanie się napływającym z zewnątrz bodźcom
- ucieczka od wysiłku intelektualnego
- podatność na powierzchowne, ale jaskrawe efekty
- zamiłowanie do muzyki o szybkim rytmie lub do wartkiej akcji przedstawianej w obrazach
Odbiorcy
Mówiąc o popkulturze trzeba również wspomnieć o jej odbiorcach, czyli o społeczeństwie masowym, cechuje je przede wszystkim:
- atomizacja
- anonimowość jednostek w wielkim tłumie
- sformalizowanie stosunków
- heterogeniczność (mieszanina różnych zawodów, tradycji, pochodzenia, obyczajów itd.)
- ruchliwość ludności
Popkultura jest dostępna dla wszystkich chętnych, ale atakuje również tych niechętnych, a więc ludzi, którzy poprzez swoje zachowanie i postawę manifestują niechęć do wszystkiego co komercyjne. W Internecie możemy znaleźć strony i całe serwisy, które mają na celu uświadamiać, iż kultura masowa nie jest idealnym środkiem przekazu wartości, jakie powinny być w dzisiejszych czasach wyznawane. Tępią one traktowanie wszystkich ludzi jako jednolitej masy intelektualnie nie wywyższającej się ponad wykreślony przez tą kulturę poziom. Są również wśród nas ludzie, którzy jako jednostki przeciwstawiają się kulturze masowej: sami tworzą to, co dla nich wartościowe, odkrywają to, co dla innych jest nieznaczne. Jednak osoby, które wmawiają sobie zamiłowanie do oglądania ambitnych, czarno-białych filmów o zdechłych gołębiach i zużytych prezerwatywach są w głębi duszy świadome tej nieograniczonej siły jaką wywiera na nich popkultura, bo choćby sam fakt, iż starają się jej oprzeć tylko podkreśla to jak gigantyczny wpływ ma ona na kształtowanie się współczesnego społeczeństwa. Chyba każda kobieta przyzna, że nie zdołałaby oprzeć się urokowi słów wypowiedzianych przez Seana Connerego: „Bond James Bond”, a prawie każdy zdrowy mężczyzna przystanie przed telewizorem zapatrując się na powiedzmy wysportowane ratowniczki z czołówki Słonecznego Patrolu. 
Krytyka
Od swojego powstania kultura masowa była celem ostrej krytyki. Kulturze masowej zarzucano niską wartość, brak oryginalności, antyintelektualizm, komercjalizację czy nastawienie na zaspokajanie najprostszych potrzeb.
Krytykowana jest również anonimowość twórców, bawienie się niskimi gustami odbiorców, zaniżanie poziomu, produkcja kiczu, oparcie na rozrywce, obrazie, a nie na słowie. Z psychologicznego punktu widzenia można stwierdzić, że sztuka masowa, nie jest "w stanie dostarczyć nam prawdziwego zadowolenia estetycznego", a jedynie chwilową przyjemność. Poprzez wymieszanie elementów wyższych i niższych jest też pozbawiona jedności stylu i wszelkich hierarchii wartości.
Interesujący jest związek między kulturą masową a ludową, która dziś też wydaje nam się czymś troszkę tandetnym i odpustowym, ale umiejscawiamy ją na wyższym szczeblu niż kulturę popularną. Ich pewne podobieństwa, jak np. prostota przekazu, mogą sugerować, że kontynuatorką sztuki ludowej jest sztuka masowa. Przeciw takiemu myśleniu buntował się Macdonald, według którego różni je miejsce w którym powstają. Pierwsza wyrasta z ludu, samorzutnie i oddolnie. Druga zostaje narzucona ludziom odgórnie, produkują ją technicy. W jego teorii kultury odnaleźć można postawę całkowicie odrzucającą popkulturą. Dzieli on kulturę na tradycyjną, inaczej wysoką, a więc tę o której pisze się w podręcznikach, która tworzona jest dla wrażeń estetycznych oraz na kulturę masową, produkowaną w ilościach hurtowych, by zaspokoić rynek, przede wszystkim dla pieniędzy. Kultura popularna według niego jest zagrożeniem dla kultury wysokiej. To właśnie przez nią w społeczeństwie pojawiają się bierni odbiorcy, zadowalający się odgórnie narzucanymi rozrywkami lub normami.



poniedziałek, 24 października 2011

Sucker Punch

Czy jest już słota? Jeśli tak, to nadszedł czas na wieczory filmowe. Słota to takie śmieszne słowo, które moja mama często powtarzała jeszcze przed końcem września. Wtedy też postanowiła kupić nowy telewizor, po to, aby móc oglądać filmy, kiedy właśnie nadejdzie ta jesienna słota. Ale zanim jeszcze było brzydko, szaro i zimno  zaplanowaliśmy sobie ten cały wieczór filmowy. Szukaliśmy filmu, który będzie miał ciekawe efekty specjalne, żeby dobrze się go oglądało na tym dużym ekranie (moim zdaniem zresztą całkowita strata pieniędzy, w telewizji i tak prawie nic teraz nie leci, a jeśli już to jakieś stare filmy w których ludzie noszą spodnie po pas i zbyt natapirowane włosy), a ponieważ ja za żadne skarby świata nie obejrzę horroru czy jakiegoś mocniejszego thrillera to wybór nam się drastycznie zawęził. Kacper przekonał mnie, chociaż trochę mu to zajęło, do Sucker Punch. Próbowałam mu wmówić, że komedia romantyczna też może okazać się ciekawsza na dużym ekranie, ale w końcu się poddałam i postawił na swoim, tym bardziej, że rzucił niepodważalny argument, że zawsze oglądamy to co ja chcę, prawda.





Film zrobiony jest genialnie. Wszystkie postacie i cała sceneria wyglądają jak wyjęte z gry komputerowej. Fabuła też jest podobna, ale trochę bardziej stresująca. Sucker Punch to historia młodej dziewczyny, która po śmierci matki trafia do psychiatryka. Jej sytuacja jest o tyle skomplikowana, a raczej beznadziejna, że akcja dzieje się w latach 50. więc ogólnie ma marne szanse na to, żeby kiedykolwiek opuścić zakład. Okrutny ojczym, albo bydle zwane ojczymem, podrabia papiery i zmusza dziewczynę do pozostania w szpitalu. W zasadzie nie musi jej zmuszać, po śmierci matki i siostry jest ona już tak zdruzgotana i obojętna na wszystko, że nawet nie stawia oporu. Nie chcę zdradzać wszystkiego, bo film naprawdę warto obejrzeć. Jest dość mroczny i skomplikowany jeśli chodzi o fabułę, rzeczywistość miesza się z fikcją i po pewnym czasie widz nie wie już co jest prawdą, a co fantazją głównej bohaterki. Ona sama też już tego nie wie. W filmie przeplatają się również sceny, w których mowa o strasznych metodach jakimi „leczono” chorych psychicznie ludzi w tamtach czasach. To nie jest niesmaczne, bo nic nie widać, ale reżyser  pozostawia tę kwestię w domyśle i widz może sam wyobrazić sobie jak to wszystko wyglądało. I tutaj właśnie nie wiem co jest gorsze. 




Film został wyreżyserowany przez Zacka Snydera. Główną postać gra nieznana mi blondynka Emily Browning. Dziewczyna poznaje w psychiatryku współwięźniarki, że tak powiem, czyli grupę nieszczęśliwych młodych kobiet, do której zalicza się gwiazdka disneya Vanessa Hudgens, ale jej nazwisko nie musi zniechęcać, ma małą rólkę, a bardzo ładnie wygląda. We śnie głównej bohaterki, a raczej w jej fantazji, zamieniają się one w tancerki i wojowniczki, które próbują wydostać się z zakładu i uwolnić się spod rządów dyrektora, czy przełożonego szpitala, prawdziwego psychola, ale uciekają właśnie przez świat fantazji … może to wydać się dziecinne, ale uwierzcie mi wcale takie nie jest, wręcz przeciwnie film jest przekonywujacy i ciekawy, a wyraziste, przesadzone i jakby brudne makijaże, stroje i fryzury są bardzo efektowane. Polecam.





Ogłoszenie!

Panie i panowie!

Chciałam ogłosić wszem i wobec, wszystkim znajomym i nieznajomym oraz znajomym znajomych, że mamy zaszczyt zaproponować Wam swoje usługi w zakresie wizażu i stylizacji. 

Wszystkim osobom, które:

-  chcą zrobić sobie dobre zdjęcia
-  wybierają się na wyjątkową imprezę czy specjalną okazję (studniówka, sylwester, ślub, urodziny, imieniny i inne bajery)

Dziewczynom i kobietom oraz paniom dojrzałym, modelkom, przyszłym modelkom, misskom i innym pięknością proponujemy wykonanie makijażu:

- dziennego
- wieczorowego
- ślubnego
- make up no make up
- inne ekstrawaganckie pomysły i propozycje zależne od fantazji klientki, fotografa lub nas samych








Ponieważ dopiero zaczynamy, uczymy się i rozkręcamy to możecie nas wypróbować! Nie płacicie za makijaż albo płacicie symboliczną kwotę, którą następnie przeznaczamy na zakup kosmetyków (wiadomo na czymś trzeba pracować). W zamian za to robimy Wam zdjęcia, które pomogą nam zbudować port folio. Rozgłaszajcie tę radosną nowinę! Czekamy na zgłoszenia. 
Przygotowujemy również pełną stylizację do sesji zdjęciowych. Możecie liczyć na nasze pomysły albo przychodzić z własną wizją. Mamy również fotografa. Dream team, który zrealizuje Wasze pomysły. Piszcie i pytajcie, a będziemy udzielać dalszych informacji.
Jesteśmy otwarte na wszelkiego rodzaju współpracę z fotografami i innymi stylistami przy sesjach, filmikach reklamowych czy pracach dyplomowych.






wtorek, 11 października 2011

41-214 -> 90210

Oczywiście poranne "zabieranie się do pracy" rozpoczęłam odcinkiem 90210 ale! o zgrozo, ten odcinek czegoś mnie nauczył! Po pierwsze Dixon i Navid pokazali, że warto pracować na sukces, jeśli tylko to co robisz jest Twoją pasją. Dla mnie to bardzo ważne, aby moja praca była moją pasją. Dlatego też na razie sumiennie zajmuje się tłumaczenim, w styczniu okaże się co dalej z moją super extra potencjalną posadą w świecie mody, a za parę dni rozpoczynam kurs wizażu. A Naomi Clark powiedziała coś co mam zamiar zapamiętać, zresztą utożsamiam się z tym cytatem, nie tylko jako myśl dnia dzisiejszego, ale tak ogólnie, na przyszłość:

"I'm a lot of things. An airhead, a clotheshorse, occasional bitch, but I am not a quitter."

(w moim tłumaczeniu) Można o mnie powiedzieć wiele rzeczy. Jestem lekkomyślna, dbam tylko o modne ciuchy, zdarza mi się być wredną suką, ale na pewno nie jestem osobą, która łatwo się poddaje.





Kino francuskie part. 2

Jest coś takiego w filmach francuskich, że już samo zdanie „kino francuskie” sprawia, że mam ochotę przerwać to co akurat robię w danej chwili i po prostu wygodnie klapnąć sobie przed telewizorem lub na sali kinowej i gapić się w ekran.  Ale nie gapić się z zaciekawieniem i żądzą poznania dalszych losów głównych bohaterów, a raczej zanurzyć się w smakach, zapachach i kolorach Francji. Tutaj nie trzeba skupiać wszystkich zmysłów na tym, aby połapać się z skomplikowanej akcji, ale można spokojnie pozwolić oczom i uszom rozkoszować się przedstawianymi przez reżysera i scenarzystę pomysłami.

Filmy francuskie się ogląda. Tak, właśnie. Obserwujesz wyświetlające się obrazy i słuchasz dialogów wypowiadanych tak szybko i zadziwiająco naturalnie w tym skomplikowanym, ale jak pięknym języku. Tego rodzaju kino może towarzyszyć i umilać dzień jak pogawędka z dobrym znajomym. To filmy, do których chętnie się wraca, i mimo tego, że najprawdopodobniej puszczamy je już po raz setny, to zawsze w ten sam, ciepły sposób poprawiają nastrój i rozweselają. Przyglądamy się wnętrzom, postaciom, ubraniom, fryzurom, meblom, pejzażom lub budynkom czy miejskim uliczkom. To rodzaj kina, które smakuje się jak książkę duchem, a nie oczami. Kosztuje się zmysłami migające sceny, a nie pochłania jak burgera pełnego smaku akcji.  Przepadam za pop kulturą, jestem jej ofiarą i ulegam prostym rozrywkom takim jak seksowni mężczyźni i szybkie samochody, ale czasami romantyzm, a może fakt, że mam słabość do wszystkiego co francuskie, bierze górę, a wtedy sięgam po jeden z tego rodzaju filmów.


8 femmes. Musical i piękna teatralna aranżacja w jednym. Genialne!


Basen. Parę dość ekscentrycznych scen. Intrygujaca tajemnica i niedokońca klarowne zakończenie.

 
Heartbreaker. Licencja na uwodzenie. Vanessa Paradis odtwarza Dirty Dancing. Malownicza i romantyczna historia miłosna oczywiście.
  
 
Hors de prix. Polski tytuł został fatalnie przetłumaczony, ale jest to zabawna historyjka kobiety i mężczyzny do towarzystwa.


Dziewczyna z Monako. Blondyneczka w spódnicy tak krótkiej, że ledwo zasłania jej pośladki pomyka po mieście na skuterze i podrywa starszego sędziego, który nie potrafi się jej oprzeć.

 
Potiche. Wszyscy myślą, że Catherine Deneuve jest tylko córką bogatego ojca, ale "kura domowa" potrafi zaskoczyć całą rodzinę! 


Z miłości do gwiazd. Ciężko nie skupiać całej uwagi na pięknej Emmanuelle Beart. Ale kot z depresją JR jest prawie równie uroczy.

Dziękujemy za odwiedziny! Jeżeli podoba Ci się to co robimy, poleć nas znajomym!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...