wtorek, 4 grudnia 2012

ANIMARE! to znaczy ożywiać

(Przeklejone z naszego poprzedniego bloga)

Szkolenie animatorów: kto by pomyślał, że będzie mnie ono kosztowało tyle stresu i wysiłku fizycznego?! A jednak rewelacyjni ludzie, których poznałam, nowe doświadczenia, które zdobyłam i to czego się nauczyłam, to wszystko spowodowało, że wróciłam ze szkolenia mega zadowolona! A pasja z jaką opowiadał jeden z prowadzących skłoniła mnie do podzielenia się nowo zdobytą wiedzą (mimo, że od szkolenia minęło już kilka dni):
5 lipca 1841 roku Thomas Cook zorganizował pierwszą wycieczkę turystyczną, a 14 lat później odbyła się pierwsza wycieczka objazdowa po Europie. Natomiast w 1866 syn Thomasa Cook’a, John Mason Cook pilotował pierwszą wycieczkę do Ameryki.
Kilka takich informacji uświadomiło mi, jak niezwykle ważna jest turystyka w ogóle i jak podróże przeplatają się z codziennością już od bardzo dawna. A także jak bardzo turystyka jest w dzisiejszych czasach rozwinięta. Rozwinięta do tego stopnia, że zatrudnia się w niej ludzi specjalnie przeszkolonych do tego aby organizować i uatrakcyjniać czas wczasowiczom. Niezwykłe! A nie każdy przecież może być animatorem. I to napawa mnie jeszcze większą dumą, że ja nim zostałam. Zatem, skoro animare znaczy ożywiać to moim zadaniem w przyszłej pracy będzie nie tylko realizacja programu animacyjnego ale i wzmacnianie doznań wakacyjnych wczasowiczów, którzy znajdą się pod moją opieką. I zadaniem takiej osóbki jak ja będzie więc bycie rozpoznawalną, dostępną, rozmowną (ha! Z tym problemu raczej nie będzie) i jak mówiono mi na szkoleniu- będzie musiało mnie być wszędzie pełno. Z samej etymologii słowa animator mogę wywnioskować jaka w tej pracy powinnam być. Więc skoro poznając etymologię słowa dowiaduję się, że animator to osoba, która za zadanie ma min. „tchnąć duszę” wiem, że będę budowała atmosferę niezapomnianych wakacji i wiem, że idealnie się do tego nadaję. 
A jeśli chodzi o samo szkolenie to byłam naprawdę pod dużym wrażeniem dobrego przygotowania i profesjonalizmu z jakim zostało ono przeprowadzone. Samo w sobie było ono dla mnie jak kopalnia nowych doświadczeń, zarówno praktycznych jaki i interpersonalnych. Zajęć była cała masa, od rana do późnego wieczora i bynajmniej nie same wykłady. Przeciwnie, po 2 dniach miałam już takie zakwasy, że nie umiałam położyć się do łóżka bo nogi mnie bolały zbyt mocno, żeby je zginać. I tylko w czerpaniu przyjemności z udziału w zajęciach przeszkadzało wiszące nad uczestnikami widmo ostatecznej rekrutacji. Takie nasze małe być albo nie być. I nie powiem, żebym się tym nie przejmowała. W godzinę ogłoszenia wyników momentami było mi ze stresów tak niedobrze, że nie potrafiłam wysiedzieć w miejscu. Ale chyba tak właśnie się dzieje z organizmem człowieka, kiedy rozstrzyga się coś dla niego ważnego. Jako studentka psychologii pewnie powinnam była umieć sobie to zracjonalizować ale jako, że sama siebie zdziwiłam tą reakcją na stres to jakoś zwalczanie go nie wyszło mi zbyt dobrze! Siedząc więc w sali konferencyjnej, otoczona nowymi, dobrymi znajomymi poznałam okropne uczucie, którego doznają finaliści różnych talent showów. Bo to było trochę jak You Can Dance, bo wysiłek był solidny nie tylko podczas warsztatów tanecznych, i było też trochę jak Mam Talent bo albo masz do animacji talent albo nie i na pewno było jak Big Brother bo obserwowano nas niemalże cały czas. Ale choć warto było naprawdę wysilić się i wziąć udział w szkoleniu i wszystkim to polecam i przyznaję, że jestem przeszczęśliwa myśląc o przyszłej pracy to jednak nie zdradzę kto mnie szkolił i dla kogo będę pracowała, bo i po co?!

Moja destynacja:





0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny! Jeżeli podoba Ci się to co robimy, poleć nas znajomym!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...