niedziela, 6 listopada 2011

O północy w Paryżu

Najnowszy film Woodiego Allena jest kolejnym dowodem na to, że Francuski posiadają ten niesamowity szyk, którego nikt nigdy im nie odbierze. Choćby włożyły zwykłe jeansy i użyły tylko tuszu do rzęs to mają w sobie klasę i kobiecość, którą ciężko naśladować innym Europejką. W tym filmie oprócz Marion Cotillard wystąpiła również żona prezydenta Francji. Mała rólka Carli Bruni tylko poparła moją teorię, tym bardziej, że Rachel McAdams wypadła całkiem zwyczajnie na tle koleżanek z Europy. Wydaje mi się, że w tym przypadku taki był właśnie zamiar reżysera. Mieszkanki Paryża utożsamiają w filmie romantyzm i magię miasta, o którym marzy główny bohater Gil. Natomiast jego narzeczona, Inez, rozpuszczona Amerykanka,  oddaje swoim zachowaniem wszystko to, czego Gil nie znosi w Stanach.

Parę tygodni temu byliśmy w kinie na "O północy w Paryżu". Nastawiałam się dość negatywnie do tego filmu, bo dwa poprzednie, chyba komedie, Woodiego Allena ("Poznasz przystojnego bruneta" i "Co nas kręci, co nas podnieca") okazały się, przynajmniej dla mnie, niewypałem. Wiem, że z założenia miały to być filmy o niczym i takie właśnie były, ale było to aż takie nic, że po prostu nie warto było oglądać. "O północy w Paryżu" okazało się całkiem innym filmem. Przede wszystkim był romantyczny, ale w niekonwencjonalny sposób. Nikt się w nikm nie zakochał, nie było też mowy o miłości jako takiej, romantyzm ograniczał się do postaci głównego bohatera, jego marzeń i postawy. Gil pragnął przeprowadzić się do Paryża, wynająć malutkie mieszkanie w kamienicy, najlepiej na poddaszu. Za dnia chciał pisać książkę, a wieczorami spacerować po ulicach miasta, najlepiej w strugach deszczu. Niestety chyba każdego widza doprowadzała do szału jego narzeczona, Bóg jeden wie, albo Woody Allen w tym przypadku, czemu tych dwoje w ogóle było razem. Może seks był na prawdę dobry, mam taką nadzieję, bo innego powodu ciężko było się doszukać. Za Chiny, jak to się mówi, do siebie nie pasowali. Ona- rozpuszczona, bogata snobka. On- niespełniony artysta poszukujący natchnienia w zaułkach miasta zakochanych. Już na samym początku filmu ich drogi się rozchodzą i wyglada na to, że żadne nie ma najmniejszej ochoty uganiać się za drugim, na zdrowie im obojgu. Pewnego wieczora, kiedy kapryśna Inez stwierdza, że ma ochotę potańczyć z przyjaciółmi zamiast tułać się po mieście z ukochanym, Gil postanawia sam wybrać się na przechadzkę brukowanymi uliczkami. Szybko jednak gubi się w mieście, którego kompletnie nie zna, ale tu cała zabawa dopiero się zaczyna. Jest noc, dokładnie północ, nadjeżdża samochód, a w nim grupa młodych ludzi, roześmianych i rozbawionych, namawiają Gila do tego, aby czym prędzej wsiadł z nimi do samochodu ...

Wniosek. Cieszmy się tym co mamy. Przestańmy marzyć o tym co by było gdyby i zacznijmy cieszyć się tu i teraz. Przestańmy szukać dobrych stron życia, którego nie prowadzimy, a raczej skupmy się na pozytywach naszego własnego życia.

Dodatkowo stwierdzam, że Marion Cotillard jest piękna, a ponieważ kiedyś jedna z moich mądrych koleżanek powiedziała mi, że powinnyśmy pisać tu o osobach, które nas inspirują, to chcę dzisiaj napisać, że właśnie ta kobieta mnie inspiruje. Piękno wypływa z jej wnętrza, delikatnego usposobienia, kobiecości i szyku, ale wypływa tak, że bardzo dobrze widać je również na zewnątrz. Jest jak Vanessa Paradis.












Piękna żona Johnnego Deppa. Chociaż trzeba przyznać, że ma dość kontrowersyjną urodę.









2 komentarze:

  1. Beznadziejna i nieudana kopia Make Life Easier. Tyle w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież my piszemy całkiem o innych rzeczach! My piszemy o kulturze, a nie wklejamy swoich zdjęć w ubraniach i przy garach!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny! Jeżeli podoba Ci się to co robimy, poleć nas znajomym!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...